Po pierwsze, jeżeli tak było w książce, no to czemu mieliby to zmieniać, a po drugie, ten film, wbrew pozorom, był bardzo chrześcijański. Skupiłem się na scenariuszu, bez żadnych uprzedzeń, podszedłem do filmu neutralnie, są homosie, ok spoko, skoro wymaga tego scenariusz, książka, niech tak będzie, obejrzę i zobaczę o co tu chodzi i na koniec filmu stwierdziłem, że w tym filmie musiała być para homosiów, bo inaczej scenariusz nie miałby sensu... Uwaga będzie spoiler... W filmie mamy do czynienia z apokalipsą, zgaduję, że chodzi o tą z Biblii. Mamy dwóch homosiów i założenie jest takie, że muszą poświęcić kogoś ze swojej trójki (nie wiem tylko dlaczego wplątana jest w to ta dziewczynka, ale tutaj też mam pewien koncept), zabić tą osobę, aby uratować świat przed zagładą... Kto czytał Biblię już się pewnie domyśla, a co mamy w Biblii, otóż Bóg potępia mężczyzn kładących się z mężczyznami, uznaje to za grzech, no więc aby ten świat uratować, jeden homoś musi zabić drugiego i wtedy będzie to ofiara za ten zepsuty świat. Dlatego też nie bez powodu "4 jeźdźców apokalipsy" zostało doprowadzonych właśnie do domu gdzie spółkują homosie, nie mogła być to hetero para. Oni o tym nie wiedzieli, tych czworo, ale Bóg miał plan, oni nie musieli wszystkiego wiedzieć (o tym też jest w Biblii, żeby zawierzyć Panu, nawet jak nie do końca wiemy wszystko). Tylko nie wiem dlaczego ta czwórka musiała co każdą odmowę homosiów zabić któregoś ze swoich, ale to pewnie też dało by się jakoś wytłumaczyć. No w każdym razie tak ja interpretuję ten scenariusz. A tak poza tym film taki sobie, nic specjalnego, trochę przegadany, działo by się, gdyby apokalipsa rozkręciła by się na dobre, a tak, film kończy się przed najlepszym przedstawieniem.