Najsmutniejsze jest właśnie to, że jest kilku(nastu) wybitnych aktorów, którzy nigdy nie otrzymali tej statuetki i być może już nigdy jej nie dostaną (m.in. Norton, Pitt, Oldman, DiCaprio, Fiennes, Phoenix), a w międzyczasie trafia się jakiś średniak jak Simmons (przy całym szacunku), gra rolę życia wkupującą się w standardy hołubione przez Akademię i zgarnia Oscara.
Pitt dostał Oscara, ale za najlepszy film w 2014 r. Nawet Oscara w innej kategorii jak "Najlepszy aktor" można potraktować jako pocieszenie.
Nie no, wiadomo, że gdy mowa o aktorach, nie będę mówił o Oscarach za produkcję ani o tych śmiesznych honorowych nagrodach, którą dostał m.in. niedoceniony nigdy za muzykę Morricone. Takiego to dostał swego czasu nawet Michael Douglas, o czym nie każdy wie, bo miał wtedy zaledwie 32 lata ("Lot nad kukułczym gniazdem") - no ale on akurat statuetki za rolę się doczekał, choć także może poczuć się pokrzywdzony brakiem choćby nominacji za np. "Upadek".
Co do kompozytora to w końcu doceniony ;)
ale właśnie Oscary dla świetnych aktorów za scenariusze czy reżyserię nie zmieniają tego, że mogliby dostać za to w czym głównie się specjalizują
Ciężko mi się wypowiedzieć.
Nie widziałem "Primal Fear".
Widziałem za to zarówno "Whiplash", jak i "Birdmana", w minionym roku Norton zmiażdżył Simmonsa obcasem.
To obejrzyj koniecznie, jedna z jego najlepszych ról!
Ja też widziałam Whiplash i Birdmana, ale jednak rola Simmonsa bardziej mi się podobała. Norton też był świetny, ale mniej mi zapadł w pamięć. No i niestety w pewnym momencie urwali jego wątek, przestał pojawiać się na ekranie. A na przykład scena "Not quite my tempo"... tego się nie da zapomnieć. ;)
I Benigni.
Szkoda tylko, że być może z Oscarem na koncie Norton by po złotym początku kariery grał częściej i w lepszych filmach, niż to co nam serwował przez ostatnie 15 lat(z małymi wyjątkami, ostatnie 2 lata mu wyszły, plus filmy typu Iluzjonista)
Rozumiem twoje rozczarowania ale zakładanie takich tematów chyba tylko nas wszystkich bardziej dołuje:) Jest mnóstwo aktorów, którzy powinni dostać Oscara. Dla mnie największe nieporozumienie to brak jakiejkolwiek nagrody dla Hopkinsa za "Okruchy dnia" i Julianne Moore za "Godziny". Na pocieszenie można jednak powiedzieć, że czasy w których Oscary coś znaczyły minęły już dawno. Teraz to raczej cyrk, który nie próbuje już nawet udawać, że ma coś wspólnego ze sztuką.
Wszyscy trąbili cały czas o DiCaprio, a tymczasem tu lepszy aktor cały czas pozostaje bez Oscara. Rola w Lęku Pierwotnym nie do nienagrodzenia jak dla mnie. Role w Fight Club, Więźniu nienawiści, 25. Godzinie, Rozgrywce, W cieniu chwały i Iluzjoniście czy z nowszych ta w Birdmanie lepsze od niejednej w tym czasie nagrodzonej. Mam nadzieję, że do 2020 stworzy jakąś kolejną wspaniałą kreację, która w końcu przekona Akademię.